W oddali unosi się Endor, gazowy gigant. Wokół niego orbituje niewielki lesisty księżyc. A wokół księżyca niedokończona stacja bojowa.
Niby zadupie galaktyki. Kilkanaście parseków do jakiegokolwiek cywilizowanego układu. Ale jednak to miejsce jest ważniejsze, niż by się wydawało. Darth
Vader przechadza się po mostku Executora. Jego chrapliwy oddech niesie się po mostku superniszczyciela, mrożąc krew w żyłach załogantów. W pewnym momencie Lord Sithów wyczuwa zakłócenia w Mocy. Jednocześnie z nadprzestrzeni wyskakuje prom klasy Lambda i kieruje się w stronę księżyca. Zapewne kontaktuje się z nim
kontrola lotów Stacji. Vader nie zamierza o tym meldować, ale z całą pewnością
na tym wahadłowcu znajduje się jego syn. Zgodnie z rozkazem Imperatora zajmie
się nim osobiście.
Punkt zborny
imperialnej floty, głęboka przestrzeń kosmiczna, jakiś parsek od systemu Endor.
W gotowości czeka ogromna flota Imperium, złożona głównie z
niszczycieli klasy Imperial. W armadzie znajdują się także znacznie większe
jednostki, jak pancerniki klasy Bellator, Superniszczyciele typu Executor, czy
Mandator. Każdy, kto chociaż trochę zna się na wojskowości wie, że rebelianckie
ścierwa nie mają szans.
Z nadprzestrzeni wyskakuje niepozorna fregata klasy
Imperial-II. Właściwie nikt nie zwraca na nią uwagi, poza kilkoma pilotami z 90-tego Skrzydła, którzy znają ten okręt.
- Ty, patrz, to Azure Dragon
- Nie pierdol, Frank, Komodor Niebieska Morda ma inne zadania. Pilnuje Kuat
czy coś.
- To powiedz mi, Steve, która inna fregata w całym imperium
ma takie błękitne malowanie.
- Nie wiem, może ktoś tak przemalował dla efektu. W akademii
jako fakultet wybrałem historię Reiklandu i podobno jakieś kilkadziesiąt
tysięcy lat temu był taki as lotniczy, Manfred von coś tam, oni wszyscy byli von
coś tam. Tego nazywali Czerwonym Baronem. Wtedy siły obecnego Reiklandu
zajmowały tylko niewielką część planety i wybuchła jakaś lokalna wojenka.
Nieważne, o co, ale w każdym razie reiklandzcy piloci malowali swoje myśliwce atmosferyczne
na czerwono, żeby wróg myślał, że walczy z Baronem. Zobaczysz, to tylko pod...
o kurwa, to on!
W tym
momencie z nadprzestrzeni wyskakuje jednostka klasy Impellor. Wielkości
pośredniej miedzy standardowym gwiezdnym niszczycielem a jednostkami klasy
Super. Ma wygląd zbliżony do typowego imperialnego klina, jednak posiada
wycięcie, w którym znajdują się ogromne platformy startowe, przez co jego przód
wygląda dość podobnie jak żuchwy koreliańskich frachtowców. Oczywiście, w
znacznie większej skali. Imperium posiada takich kilka. Może kilkanaście.
Jednakże tylko jeden z nich lata w towarzystwie fregaty Imperial-II pomalowanej
na błękit.
Jakiś czas potem.
Szzz, tutaj Moff
Jerjerrod. Imperator rozkazuje skok. Powtarzam, macie zielone światło. Punkt
zborny alfa. Macie skakać za równe 100 standardowych sekund od teraz.
Hologram moffa wyłącza się. Komodor Mitth'ral'Senis, dowódca
Piątej Brygady Powietrznej Ciężkiego Wsparcia Sektora Kuat odchodzi od konsoli
hiperkomu i zmierza dostojnym krokiem w kierunku interkomu. Ten Chiss jest żywą legendą. Niebieskoskóry i czerwonooki jak sam Wielki Admirał Thrawn, jest przedstawicielem tego samego gatunku, co wśród ksenofobicznych funkcjonariuszy Imperium zwykle blokuje awans. Jemu jednak to nie przeszkodziło stać się dowódcą własnej samodzielnej jednostki bojowej.
Komodor zwraca się do oficera-łącznościowca.
- Poruczniku, chcę przemówić do załogi.
- Oczywiście sir, jak pan sobie życzy. Tak sądziłem i już
wszystko jest gotowe.
- Dziękuję, poruczniku. Za to pana lubię i jednocześnie się
obawiam. Czyta mi pan w myślach. Nie chciałbym być pańskim wrogiem.
Słychać charakterystyczne pyknięcie włączanego mikrofonu. Komodor zaczyna
przemowę;
- Załogo! Panie i panowie! Oto nadszedł dzień naszego
ostatecznego zwycięstwa. Mamy 80 sekund do skoku, dlatego postaram się
streszczać, nie tak jak zwykle.
Na mostku słychać śmiech, załoga doskonale wie, że dowódca
lubi gadać w nieskończoność, nawet na trzeźwo. Jednakże w przeciwieństwie do
większości jednostek, na pokładzie Nexusa, superlotniskowca typu Impellor,
panuje luźna, wręcz przyjacielska atmosfera. Dowódca odchrząkuje i mówi dalej.
- Zapewne większość z was pamięta swoich towarzyszy broni,
którzy polegli. Zazdroszczę osobom, które nie mają kogoś takiego. Sam straciłem
więcej dzielnych ludzi, niż bym chciał się do tego przyznać. A patałachów i
nierobów znacznie więcej.
Znowu słychać na mostku śmiechy. Wszyscy doskonale znają
zamiłowanie do skuteczności, jakie panuje w jednostce.
- Co mogę więcej powiedzieć. Wykonujcie rozkazy i liczcie na
to, że rebeluchy będą tak głupie, jak zwykle. Za Imperium! Za Imperatora! Na
pohybel skurwysynom z rebelii!
Wyłącza mikrofon, i dodaje już ciszej;
- O, proszę, jak w zegarku, skok za 2...1...Skok!
Armada wyskakuje z nadprzestrzeni. Flota rebelii wydaje się
śmiesznie mała. Składa się ledwo z pięciu kalamariańskich krążowników, fregaty
nebulon-B i kilku małych jednostek koreliańskich. Siły myśliwskie w ilości
odpowiadającej dwóm eskadrom imperialnych TIE prowadzone przez wysłużony
frachtowiec wyglądają tak żałośnie, że Komodorowi nawet trochę żal ich pilotów.
Rebeluchy wykonują właśnie rozpaczliwy odwrót i nadziewają się na nowo przybyłą
armadę. Thrals, bo takiego, rdzeniowego, imienia używa wśród przyjaciół i
ludzi, nawet nie wydaje rozkazu do startu. Wszak sam Imperator nakazał czekać
armadzie w gotowości.
Nagle w przestrzeni rozbłyskuje gigantyczna zielona smuga.
Kieruje się z ogromną prędkością na kalamariańską jednostkę typu MC80a.
Rebelianci dają całą moc do przednich osłon tak, że dziób okrętu rozbłyskuje na
niebiesko, ale i tak zielona smuga przedostaje się i unicestwia jednostkę.
Thrals ociera łzę z oka.
- To takie piękne. A więc o to chodziło Imperatorowi.
Faktycznie, większa ilość myśliwców tylko by przeszkadzała.
Rebeliancka flota wykonuje odwrót, nadziewając się na
najbliższe gwiezdne niszczyciele. Ale Zaraz... Co robi ten mały A-wing?
Executor stracił mostek i kieruje się na Gwiazdę Śmierci. W głowie Komodora zapalają się wszystkie możliwe alarmy. "Nie! TO NIEMOŻLIWE!
CO ZA PARTACZE DOWODZĄ TYM OKRĘTEM! FLAGOWA JEDNOSTKA SAMEGO DARTHA VADERA
KOŃCZY JAK PIERWSZY LEPSZY GOZANTI PILOTOWANY PRZEZ PIJANEGO SZTURMOWCA!"
- Poruczniku, otwórz kanał łączności dowództwa. Natychmiast.
- Tak, sir, gotowe.
- Szzz Kontrolo Gwiazdy
Śmierci, czy wy do reszty ochujaliście?! Kto was uczył w akademii!? Gdzie jest
eskorta myśliwska? Macie tam pierdolone 10 brygad! Te marne jedno skrzydło się
nie liczy!
- Szz Tutaj porucznik
Kendall z kontroli lotniczej Gwiazdy Śmierci. Z całym szacunkiem panie
komodorze, ale nic panu do tego, jak my wykonujemy swoje obowiązki. Jeśli moff
uznał, że jedno skrzydło wystarczy, to wysyłam jedno skrzydło. Również jesteśmy
zaniepokojeni losami Executora, dlatego wysyłamy właśnie meldunki do armady z
zaleceniami ochrony generatorów osłon w celu zapobiegnięcia dalszym tego typu
katastrofom.
- Przynajmniej coś.
Dobry ruch, poruczniku. Bez odbioru.
Do Thralsa podchodzi jego pierwszy oficer.
- Nie wiem co się tutaj dzieje, sir, ale mam co do tego
bardzo złe przeczucia.
- Ja też. To wygląda tak, jakby Imperator wystawiał się na
przynętę. Nie podoba mi się to. Bądźcie przygotowani na wszystko.
Trzydzieści minut
później
Bitwa właściwie ma się ku końcowi. Rebeliantom zostały do
tej pory tylko dwa okręty liniowe i jakaś trzecia część myśliwców. Ale coś tu
nie gra. Czemu one kierują się na stację? O kurwa, nie! Musiało zaniknąć pole
ochronne, a reaktor jest odsłonięty jak na tacy!
- Kontrola lotów, poderwać 181 Skrzydło! Już!
- Jak sobie pan życzy sir.
Po kilkunastu sekundach z środkowego hangaru Nexusa wylatują
72 maszyny typu TIE. Ale nie byle jakie TIE. 5 Eskadr Myśliwców klasy TIE
Avenger, znacznie nowocześniejszych od interceptorów. Prowadzone są przez
eskadrę jeszcze nowszych myśliwców pościgowych typu TIE Chaser.
Thrals przełącza się na kanał 181.
- Szz Komandorze, wasz
cel jest jeden, kompletna anihilacja rebelianckich maszyn. Nie pozwólcie im
zniszczyć stacji! Jeśli będzie trzeba, lećcie za nimi do wnętrza. Tym razem nie
obchodzą mnie straty. Nie możecie zawieść. Los Imperium jest w pańskich rękach,
komandorze.
- Szzz Nie zawiedziemy
pana, sir. Rebelianckie ścierwa nawet nie zdążą sie zesrać w gacie na nasz
widok, a już będą wyeliminowane.
- Szzz Doskonale,
komandorze. Po powrocie stawiam kolejkę każdemu, kto ma na koncie chociaż jedno
zestrzelenie albo asystę. Proszę przekazać to pańskim ludziom.
- Szz Nie omieszkam,
sir.
Myśliwce zbliżają się do strefy walki. Ale dwa z
rebelianckich X-wingów prowadzone przez ten cholerny frachtowiec wlatują już do
środka kanału technicznego. Podąża za nimi kilka interceptorów i
"zwykłych" TIE z sił gwiazdy śmierci.
Thrals wie już, co się wydarzy.
- Nie doceniliśmy ich. Łącznościowy, daj na moją konsolę
komandora.
-Się robi, sir
Komodor wzdycha i otwiera kanał łączności
- Szzz Komandorze, jest
już za późno. Lepiej się stamtąd wynoście.
- Szzz Ale sir, już
prawie ich mamy.
- Szz Powiedziałem, że
macie się wycofać! To Rozkaz!
- Szzz Mam ogromną
ochotę udać, że nie dosłyszałem, ale będzie wedle pańskiego życzenia, 181
zawraca nad Nexusa. Jakieś dalsze rozkazy?
- Szzz Nie lądujcie.
Trzymajcie się nad dziobem. Bezpośrednie koordynaty wysłane.
- Szz Zrozumiałem, sir,
wykonuję.
Thrals zamyka łączę i wstaje od konsoli.
- Jeśli ktoś chce mi ułatwić życie i wszcząć bunt załogi to
mogę nawet pożyczyć mój blaster.
Od stanowiska kontroli ognia wstaje masywny bosman. Herr
Libke pochodzi z Reiklandu i jest równie lojalny, co wybuchowy. Podchodzi do
komodora i wyciąga rękę. Thrals chce mu podać blaster, ale bosman bierze
niewielki zamach i go policzkuje.
- Z całym szacunkiem, mein fuhrer, ale pierdoli pan głupoty.
Weź się pan w garść i myśl, jak wyjść z tej sytuacji. Gdyby nie pan i pańska
genialna taktyka, już zginęlibyśmy niezliczoną ilość razy. Powiem więcej. Jeśli
faktycznie gwiazda śmierci z jego wysokością Imperatorem na pokładzie zostanie
wysadzona, ma pan nasze pełne poparcie, cokolwiek pan zdecyduje. Jesteśmy
lojalni wobec Imperium. Ale to pan jest naszym wodzem.
- Wiesz Helmut, że w tym momencie powinieneś zostać
dwukrotnie rozstrzelany. Za znieważenie oficera i buntownicze myśli.
- Wiem, mein Fuhrer, ale znam pana
Thrals wybucha gorzkim śmiechem
- Aż za dobrze. Dobra, załogo. Jest niewielka szansa, że te
partacze z sił obrony stacji sobie poradzą. Ale jeśli nie, wtedy Imperator
będzie martwy. Lord Vader także. A to będzie oznaczało anarchię i wojnę domową.
jestem lojalny wobec Wielkiego Moffa Dorvina. Zresztą wiecie, że Andros to mój
stary znajomy, od szabli i od szklanki. Władzę przejmie zapewne ten tchórz,
Pestage, zaufany człowiek Imperatora, ale ma tak wysoką pozycję chyba tylko za
nieustanne pochlebstwa. Dobrze wiecie, że wielki wezyr jest zerem. I ma mniej
szans na zaprowadzenie stabilnego pokoju w galaktyce niż Mon Mothma. Pewien
wielki admirał sugerował, że tak się stanie. Dobrze wiecie, który. Zresztą on
ma zawsze rację. Póki co zostańcie na stanowiskach i czekajcie na rozwój
sytuacji.
Thrals chciał powiedzieć jeszcze coś więcej, ale zauważył,
że coś się dzieje ze stacją.
- PEŁNA MOC TARCZ NA PRZÓD, NATYCHMIAST!
Oficer odpowiedzialny za tarcze zdążył dosłownie w ostatnim
momencie. Gwiazda Śmierci niewątpliwie dostała torpedą w główny reaktor. Fala
uderzeniowa dotarła do Nexusa w niecałe dziesięć standardowych sekund po
rozkazie komodora. Następnie o tarcze okrętu zaczęły uderzać całym deszczem odłamki.
Większość resztek stacji opada grawitacyjnie w kierunku lesistego księżyca, siejąc śmierć i zniszczenie wśród lokalnej flory i fauny.
[TO BE CONTINUED]
Jeśli chodzi o fabułę, to jest to zajebiste dzieło sztuki, jedyne, co mi się bardzo nie podoba to przeklinanie, bo akurat w tych miejscach jest niepotrzebne, siły imperium wzorowane były na Niemcach nie Anglikach :p
OdpowiedzUsuńakurat flota jest tak bardzo brytyjska, a przeklinają głównie niziny społeczne tzn piechota biedota, ale postaram się to ograniczać
UsuńMam nadzieje że dokończycie tą serię a nie jak poprzednie
OdpowiedzUsuńwłaśnie piszę kontynuację, mam nieco inny pomysł na rozwinięcie niż na początku, ale to zrobię
Usuń